piątek, 20 marca 2015

Rozdział siedemnasty – Stawić czoło problemom

„Wszystkie moje okna wciąż są rozbite. Jednak stoję na nogach. [3]”
20 stycznia 2011 r.
            Podjął decyzje. Wiedział, że musi tak postąpić. Musiał być odpowiedzialny. To nie była tylko wina Alicji, że jest w ciąży. Gdyby tamtego wieczora nie wypił zbyt dużo to wszystko byłoby bez zmian, do niczego by nie doszło. Nie mógł jej zostawić z tym samym, a przynajmniej nie mógł odsunąć się tak po prostu od swojego dziecka i udawać, że ono nie istnieje. Nie mógłby sobie już nigdy spojrzeć w twarz, ani też temu dziecku, które kiedyś i tak by go odnalazło. Musiał stawić temu czołu i przyjąć na swoje barki to co los mu dawał, chociaż nie zgadzał się z tym to każda inne decyzja byłaby błędem. Może i byłby szczęśliwy, może i on z Luzią byliby razem, ale przecież ominęłoby go tyle ważnych rzeczy z życia tego maleństwa.
W życiu nie ma nic pewnego, ale jedno wiem - trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów, przyjąć odpowiedzialność za swoje uczynki. [1]
            Nie tylko czekała go rozmowa z Alicją, ale również z jego długoletnią partnerką przed którą ukrywał prawdę. Sądził, że ucieknie przed błędem, ale ten perfidnie go wyprzedził. Co do tego, że jego związek się rozpadnie nie miał złudzeń. Luzia jasno postawiła sprawę na początku ich znajomości. Jeśli ją zdradzi ona go zostawi. Była w stanie wybaczyć wiele jak zabawy do późnych godzin nocnych z kolegami, jego sportowy tryb życia czy też samotne imprezy w gronie rodzinnym, ale nie zdradę. To była jedna z tych rzeczy, których nie darowała nikomu i nie zamierzała swojej obietnicy łamać.
            Krzysiek, schował twarz w dłoniach. Nigdy nie czuł się tak podle jak w tej chwili. To był jeden z najgorszych momentów w jego życiu. To uczucie gdy czuł, że całe jego dotychczasowe życie zmieni się na zawsze, a on nie może nic na to poradzić. Rodzice wpoili mu, że wszystko ma swoje znaczenie w życiu i chociaż nie zawsze pojmujemy tego sens to warto z pokorą przyjąć każdy bat na plecy by potem być silniejszym niż się było.
            - Wierzba, idziemy? – To Michał Kubiak wyrwał kolegę ze świata swoich myśli. Blondyn rano przed treningiem podszedł do niego i spytał czy mógłby z nim się zabrać do mieszkania jego dziewczyny jak tylko będzie tam jechał. Kubiak spojrzał na niego sceptycznie, ale dostał zapewnienie, że ma sprawę do wyjaśnienia z jej współlokatorką. Michał, kiwnął głową na znak zgody. Doskonale znał położenie Wierzby, ale nie zamierzał mu doradzać dopóki kolega sam go o radę nie poprosi.
            - Tak, tak – Wierzbowski zebrał się z ławeczki w szatni i jak na skazanie ruszył za klubowym rywalem. W myślach cały czas przekonywał się o słuszności swojej decyzji, że ona kiedyś zaprocentuje. Przecież zobaczenie uśmiechu swojego dziecka musi być ogromnym uczuciem szczęścia, które wypełnia cię całego. Tylko ta myśl utrzymywała go przy swoim postanowieniu, że jego dziecko będzie miało rodzinę, w której każdy z rodziców będzie miało określone role i może on nie będzie codziennym tatą, ale gdy tylko dostanie szansę na spotkanie wykorzysta czas by mieć wpływ na to młode życie, które poczęło się w pewną październikową noc na Majorce.
            Przez całą drogę nie odezwali się do siebie słowem. Ciszę wypełniał tylko spiker z radia i to wszystko. Kubiak miał przeczucie, że jego kumpel chce przekazać Alicji coś ważnego. I tak dowiedziałby się o tym prędzej czy później. Po pół godzinnej podróży przez wiecznie zakorkowaną stolicę znaleźli się pod blokiem gdzie wynajmowały mieszkanie już dwie a nie trzy studentki. Michał musiał przyznać, że przez te kilka miesięcy życie całej szóstki zmieniło się znacznie. Wierzba miał zostać ojcem, a matką jego pierwszego dziecka miała być kobieta, której on kompletnie nie znał. Arletta i Zbyszek, chociaż szaleńczo w sobie zakochani rozstali się w atmosferze kłamstwa i wzajemnych oskarżeń o brak zrozumienia, a Bartman na dodatek sta się najbardziej mrukliwym i posępnym członkiem warszawskiej ekipy. I tylko on znalazł szczęście, chociaż najmniej na nie zasługiwał. Pogrążony we własnej żałobie po stracie Moniki prawie pozwolił wymknąć się swojemu obecnemu aniołowi. Kaja pomogła mu stanąć na nogi i uwierzyć, że miłość jest możliwa i nie potrzeba do tego wcale wielkich fajerwerków żeby się pokazała. Czasami wystarczy po prostu bliskość kogoś i wzajemne zaufanie, a cała reszta przychodzi z czasem i urasta do czegoś trudnego do napisania.
- Ja wierzę raczej w uczucie budowane dzień po dniu z podziwem i szacunkiem. Dla mnie miłość nie musi iść w parze z fajerwerkami, ze światłem, który wywraca się do góry nogami; to raczej ciepłe gniazdko, gdzie czujemy się bezpieczni i kochani. [2]
            Michał wszedł do mieszkania dziewczyn bez pukania, a za nim jak cień wkroczył Wierzbowski. Kuchnię omiótł wzorkiem i doszedł do prostego wniosku, że w tym pomieszczeniu nie ma Alicji. Dopiero po chwili wyłoniła się z jednego z pokoi. Ubrana w czarnobiałą bluzkę idealnie przylegającą do jej ciała oraz czarne legginsy Spojrzała zaskoczona na niego i Kubiaka jakby oczekiwała jakichkolwiek wyjaśnień czemu nachodzi ja w miejscu całkowicie prywatnym.
            - Ja poczekam na Kaję w jej pokoju – Kubiak ulotnił się nim rudowłosa w jakikolwiek zaoponowała. Chociaż i tak wiedziała, że nie powinno go tu być, bo to są tylko ich prywatne sprawy. Gestem ręki zaprosiła przyjmującego do swojego pokoju i zamknęła drzwi gdy znaleźli się w tym niewielkim pomieszczeniu zawalonym książkami o strategiach marketingowych.
            - Mogłeś zadzwonić. – To było tak bardzo nienaturalne, a przecież rozmawiała z ojcem swojego przyszłego dziecka. Człowiekiem, którego powinna w jakikolwiek sposób znać i szanować, a ona wiedziała tylko, że jest sportowcem. Poczuła się żałośnie i zachciało jej się płakać.
            - Wiem, że długo milczałem, ale musiałem to wszystko przemyśleć. – Kompletnie zignorował to co do niego powiedziała. – Pewnie pomyślałaś, że kompletnie się wycofałem i masz sobie radzić sama… To była ciężka decyzja, najcięższa jaką kiedykolwiek musiałem podjąć. Wiem, że moje życie po prostu już nigdy nie będzie takie samo, a nie jest łatwe pogodzić się z czymś takim. – Nie przerywała mu, ale nawet nie miała pojęcia do czego zmierza ten wysoki mężczyzna. Owszem gdy milczał, doszła do wniosku, że stchórzył i wycofał się. – Stracę wszystko, a raczej osobę, którą kochałem. Luiza mi tego nie wybaczy. Wcale jej się nie dziwię. Jednak nie mogę postąpić inaczej. Muszę uczestniczyć w życiu dziecka. – Gdy Ala usłyszała ostatnie zdanie usiadła na krześle, o które się opierała.
            - Nie sądziłam…
            -… że okażę się mężczyzną? Tak sam tego po sobie się nie spodziewałem. Jednak wiesz, nie umiałbym spojrzeć sobie w twarz każdego ranka gdybym żył ze świadomością, że moje dziecko nawet nie wie kim jestem, że ja nie wiem kim ono jest, jaki ma kolor oczu, jak brzmi jego śmiech, że nawet nie wiem jak ma na imię i jakich warzyw nie lubi.
            - Krzysiek… Dziękuję i obiecuję, że nie będę utrudniała ci kontaktów z dzieckiem. Zrobię wszystko byś mógł być blisko niego tak jak będziesz chciał.
            - Jeśli czegoś teraz potrzebujesz lub będziesz potrzebować to daj znać. I czy ja…
            - … tak możesz być przy kolejnym badaniu USG. Napiszę ci smsem termin gdy będę go znała – powiedziała z lekkim uśmiechem.
            Nie zabawił u Alicji długo. Uzgodnili tylko kilka szczegółów i reguł jakimi się będą kierować. Musieli znaleźć pewne rozwiązania już teraz. On obiecał, że będzie płacił na dziecko alimenty, ale także nigdy nie odmówi większej pomocy gdy zajdzie taka potrzeba. Uprzedził lojalnie dziewczynę, że nie będzie grał w Politechnice wiecznie, więc możliwe, że w przyszłości będzie musiał się wyprowadzić, ale nie chciał by to zaważyło na jej zdanie o kontaktach. Zapewniła go, że zna tajniki jego pracy i zrobi wszystko by dziecko odczuło tą całą dziwną sytuacje jak najmniej. Przemierzając ulice swojego rodzinnego miasta zastanawiał się jak na to wszystko zareaguje rodzina. Wiedział, że matka będzie dumna, że zachował się tak jak go wychowywała, ale z pewnością zawiedzie się na jego poczuciu wierności. Nie rozumiał czemu jako dziecko chciał być dorosły, przecież dorosłość jest do bani, to ciągłe podejmowanie decyzji i rozwiązywanie problemów, których się narobiło tak wiele było zdecydowanie do niczego i nie miało w sobie nic z wyobrażeń dziecka.
            Stanął przed drzwiami mieszkania, które zajmował ze swoją dziewczyną. Za chwile wszystko się rozsypie, jak domek z kart. Jednak musiał żyć w zgodzie ze sobą. Gdzieś w głębi duszy liczył na to, że Luiza mu wybaczy, ale miał też świadomość, że szatynka nie należy do tego typu kobiet. Wszedł do pomieszczenia i od razu zorientował się, że siedzi w pokoju dziennym, bo dobiegał go hałas telewizora. Zdjął buty i włożył je do szafki, a kurtkę odwiesił. Poszedł prosto do niej.
            - Krzysiek? Coś się stało? – Luiza była mistrzynią w wykrywaniu jego humorów, od razu zorientowała się, że coś jest nie tak.
            - Muszę ci coś powiedzieć.
            - Coś nie tak z twoją mamą?
            - Nie, z nią wszystko w porządku. Pamiętasz wyjazd na Majorkę?
            - O co chodzi? – od razu wezbrała w niej czujność.
            - Była tam pewna impreza, spiłem się. Sam nawet nie wiem czemu. Możliwe, że miałem dość wiecznie rozpaczającego Kubiaka. Nie pamiętam wiele z wyjątkiem tego, że obudziłem się obok dziewczyny, która poleciała z nami. – Luiza odsunęła się od niego. – Wyjaśniłem, że nic z tego nie będzie i nie kontaktowałem się z nią od tego czasu. Jednak kilkanaście dni temu przekazała mi wiadomość, że jest w ciąży.
            - Zamierzałeś mi się kiedykolwiek przyznać do tego, że mnie zdradziłeś? – Z jej zielonych oczu popłynęły słone krople.
Gdy opada dym
Budzę się i wyplątuję Cię ode mnie
Czy czułbyś się lepiej
Widząc mnie krwawiącą?
Wszystkie moje okna wciąż są rozbite
Jednak stoję na nogach. [3]
            - Gdyby nie była w ciąży nigdy bym ci tego nie powiedział. – Nie było sensu ukrywać prawdy. Liczył, że może jednak coś da się z tego uratować. – Nie chciałem tego Luiza.
            - Trzeba było pomyśleć jak szedłeś z nią do łóżka!
            - Byłem pijany! Wiem, że popełniłem błąd! Nie musisz mi tego mówić, ale może spróbujmy jednak być ze sobą mimo to? Daj mi szansę go naprawić.
            - Krzysiek, będziesz miał dziecko z obcą kobietą. Jak mam się czuć? Jak mam być z tobą i żyć ze świadomością, że w przyszłości możesz kochać jej dziecko bardziej niż moje?
            - To się nigdy nie stanie…
            - Już sam sobie przeczysz. To koniec Krzysiek.
Przyglądam się
Łapiąc łzy w swoje ręce
Tylko cisza jako zakończenie,
Jakbyśmy nigdy nie mieli szansy
Czy musisz sprawiać, że czuję się jakby
Nic ze mnie nie zostało? [3]
_____________________
[1] Cecelia Ahren
[2] Barbara Baraldi
[3] Demi Lovato – „Skyscraper”
_______________________
Cały rozdział o Wierzbowskim, ale jego sytuacja tego wymagała, więc musiałam. 
Jeszcze tylko dwa :) 
Lady Spark 

4 komentarze:

  1. No brawo Wierzba! Decyzja którą podjął na pewno dużo go kosztowała i nie była łatwa, ale w przyszłości zaprocentuje. Gdyby zdecydował inaczej, w końcu wyrzuty sumienia nie dałby mu spokoju i jego związek z Luizą prędzej czy później i tak by się rozpadł. Oczywiście, że szkoda jest mi jej, ale w pełni rozumiem decyzję jaką podjęła - zdrada naprawdę wszystko przekreśla.

    Dobrze, że chociaż Michał i Kaja znaleźli Ciebie bo wszystkim chcesz pisać smutne zakończenia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż za błędy się płaci.
      Nie wszystkim! To po prostu tak samo wychodzi :P

      Usuń
  2. A teraz, standing ovation dla Krzysia! Jestem taka dumna, że w obu przypadkach zachował się jak mężczyzna. W każdym lekko spóźniony, ale zawsze!
    Naprawdę, nie potrafiłby być szczęśliwy z Luizą, bo w jego podświadomości wciąż tkwiłaby zdrada. Teraz skupi się na byciu najlepszym tatuśkiem na świecie i szczerze dzieciaczkowi zazdroszczę :)
    Och Michale, jedyny wspaniały mężczyzno <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem z niego dumna :D
      Zrobił to co chciałam :)
      Kubi <3 ;]

      Usuń

Szablon wykonany przez Lady Spark