sobota, 7 marca 2015

Rozdział piętnasty - Rozmowy

„Coś w twoich oczach, mówi mi że kończy nam się czas. [2]”
10 grudnia 2010 r.
            Stała przed ciemnymi drzwiami i uparcie pukała. Wiedziała, że właściciel mieszkania jest w środku, bo w jego oknach od strony ulicy świeciło się światło. Była nieustępliwa. Miała zamiar z nim tego dnia porozmawiać i chociażby skazana była na stanie całej nocy pod jego drzwiami to nie zamierzała się nigdzie ruszyć. Zraniła go i miała tego pełną świadomość, ale należało jej się prawo do wyjaśnienia czegokolwiek. Sama nie wiedziała dlaczego jej na tym zależy, ale po prostu wiedziała, że musi to zrobić. Zasługiwał na to. Zasługiwał na to by wyjaśniła mu wszystko od początku do końca. Może dla przyjaciółek była kobietą bez serca – jej przyjaciółki wyrażały to w mniej cenzuralnych słowach. Jednak miała tez swoje plany i pragnienia. Nie należała do kobiet, które w wieku dwudziestu kilku czują silny instynkt macierzyński i są gotowe mu się podporządkować. Nie! Ona taka nie była i mężczyźni musieli to zrozumieć. Nie wykluczała opcji posiadania dzieci, ale planowała je w dużo dalszej przyszłości niż ta najbliższa.
            - Zbyszek, wiem, że tam jesteś, więc otwórz. – Zapukała kolejny raz.
            W swoim uporze rozmowy z nim całkowicie zapomniała o swojej godności. Ile to razy powtarzała sobie, że nigdy nie będzie uganiała się za żadnym facetem, który nie będzie chciał z nią rozmawiać? Milion jeśli nie więcej. A do czego doszło? Stała przed jego drzwiami i pukała i czekała. W końcu i tak musiał wyjść, bo przecież na trening nie wyjdzie przez balkon, bo mieszka na trzecim piętrze – no chyba, że posiada spadochron.
Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie. [1]
            - Bartman, chce tylko porozmawiać – warknęła i bez nadziei zapukała kolejny raz. Nagle ciemne drzwi otworzyły się i stanął w nich wysoki brunet o zielonych oczach. Nie odezwał się słowem. Z oczu, które kochała bił ból, a na twarzy nie czaił się nawet najdrobniejszy grymas. Na twarzy pojawił się lekki zarost – jakby zapomniał do czego służy maszynka do golenia. – Chcę tylko porozmawiać – powtórzyła zdanie.
            - Nie nauczyli cię, że jak ktoś nie otwiera drzwi to znaczy, że nie ma ochoty na rozmowę? – warknął i oparł się o framugę drzwi. – Nie sądzę aby bym zainteresowany tym co chcesz mi zakomunikować. Przecież wiem wszystko.
            - Nie, nie wiesz wszystkiego i byłoby miło gdybyś wysłuchał wersji nie tylko mojej pewnie za kilka miesięcy byłej bratowej, ale również mojej. Każdy człowiek ma prawo do wyjaśnień. – Nie wystraszyła się jego spojrzenia, które ewidentnie sztyletowało jej ciało i gdyby wzrok zabijał ona padłaby martwa u jego stóp.
            - Nie powiedziałem od kogo wiem.
            - Agnieszka, groziła mi, że wszystko ci powie jeśli nie przekonam Jurka do odwołania rozwodu. Dodałam dwa do dwóch i wyszło mi cztery. Chcesz rozmawiać na korytarzu, gdy przy drzwiach czatuje wścibska sąsiadka? – Arletta już wyobrażała sobie te wszystkie plotkarskie nagłówki gdyby ktokolwiek z mediów dowiedział się o tym, że byli razem. Na samą myśl przez jej ciało przeszedł dreszcz.
            - Wejdź – otworzył szerzej drzwi, a gdy dziewczyna przekroczyła próg zamknął zamek. – Nie rozklejamy tego tylko.
            - Zbyszek to nie tak, że nie chciałam ci powiedzieć. – Zdjęła swój płaszcz i położyła na stole w kuchni. – Nie wiedziałam jak. Bałam się, że tego nie zrozumiesz.
            - Nie rozumiem tylko tego czemu to przede mną ukrywałaś. Serio, sądzisz, że jestem aż tak głupi i nie zrozumiem, że to dla ciebie wielka szansa? Za kogo ty mnie masz? – Emocje brały nad nim górę. Specjalnie unikał je przez ostatnie kilka dni. Nie chciał z nią rozmawiać nawet przez minutę. Bał się, że wybuchnie gdy ona zacznie wciskać mu jakieś kompletnie wyssane z palca wyjaśnienia. Kochał w niej wszystko. Jej prawie czarne tęczówki i czekoladowe włosy. Długie nogi i idealne wcięcie w tali. Kochał to, że ona rozumiała sport i miała na dodatek swoją pasję. Kochał w niej dosłownie wszystko. Ona widocznie nie skoro postanowiła go tak perfidnie oszukać.
Coś w twoich oczach
Mówi mi że kończy nam się czas
Kończy nam się czas
Skarbie, gdybyśmy tylko mieli tę noc, tę noc
Czy zostaniesz ze mną? [2]
            - Nie wiem. Po prostu tłumaczyłam to sobie tym, że będziesz mnie przekonywał do związku na odległość…
            - … one się sprawdzają – wtrącił swoje zdanie w jej wypowiedź.
            - Nie prawda! Związki na odległość nie mają prawa bytu. Zbyszek musisz zrozumieć, że chciałam ci to powiedzieć od samego początku. Chciałam się tym pochwalić już na Majorce, ale powstrzymałam się, bo nie chciałam cię wpuszczać tak daleko w swój świat.
            - Nie chciałaś? A pomyślałaś sobie co ja poczuję jak po pół roku nagle sobie wyjedziesz bez żadnego słowa i od twojego brata dowiem się, że jesteś w Modenie? Pomyślałaś o tym, że ktoś się może w tobie zakochać?
            - Próbowałam robić wszystko żebyś się we mnie nie zakochał, ale sama padłam ofiarą własnych uczuć. Zakochałam się tobie. Kocham cię, ale wiem, że taki związek nie ma szans. Jesteś sportowcem w naturze twojej pracy są ciągłe przeprowadzki, zmiany miejsc nie tylko w kraju, ale również i na świecie. A co ze mną? Nie mogę co rok zmieniać pracy!
            - Jesteś najbardziej zakłamaną osobą jaką kiedykolwiek poznałem!
            - Odezwał się pan idealny! – Ona również traciła nad sobą panowanie. Owszem mógł ją oskarżać o wiele rzeczy, ale jej cierpliwość też znała granicę. – Niczego ci nie obiecywałam.
            - Trzeba było mnie zostawić gdy wróciliśmy z Majorki! Nie udawaj świętej! Nie zmuszałem cię do spotkań.
            - Przyznaje się, że to moja wina. Nie powinno to tak daleko zabrnąć.
            - Sądzisz, że od twojej skruchy moje życie wróci do normy? Wynoś się i nigdy więcej nie pokazuj na oczy.
            - Zbyszek…
            - No już! – Nie chciał by po jego policzku spłynęła jakakolwiek łza, ale to okazało się silniejsze od niego. Spojrzała na niego, a następnie podeszła i otarła słoną kroplę.
            - Nie jestem warta tego. Powodzenia – pocałowała go ostatni raz przelotnie w usta i skierowała się w stronę drzwi, a on złapał ją za rękę. Wyrwała się mu i wybiegła z mieszkania. W pośpiechu zakładała płaszcz, a po drodze zgubiła swój jedwabny szalik. Czuła się okropnie. Nigdy nie powinna go doprowadzić do łez. Nie była tego warta. Miała ochotę wrócić i błagać o to by jednak spróbowali żyć wspólnie na odległość. Powstrzymała się resztkami sił. Nie mogli tak i ona doskonale to wiedziała. Miała tylko nadzieję, że szybko o niej zapomni.
Nie chcesz aby zapamiętali nasze imiona?
Mówią o miłości i ścieżkach które przeszliśmy
Bo jedyna rzecz której świat nie zmieni
To ty i ja [2]
            Kaja i Michał siedzieli w kuchni już teraz dwóch przyjaciółek, bo Alicja nie zdecydowała się wrócić do Warszawy, a przynajmniej nie do końca roku. Chciała w spokoju sobie przemyśleć całą sytuacje i podjąć jak najlepszą decyzję. Zapewniła odjeżdżajże przyjaciółki, że będzie do nich codziennie lub prawie codziennie dzwonić i zdawać relację ze swojego samopoczucia. Blondynka mieszając sos pomidorowy opowiadała wszystko przyjmującemu. Jej samej nie mieściło się to w głowie. Nie umiała skrywać przed nikim tajemnicy, a już zwłaszcza takiego kalibru. Ona sama wychowywałaby się bez ojca, gdyby nie zaopiekował się jej mamą i przy okazji nią ojczym. Człowiek, który w stu procentach, a nawet i dwustu był jej tatą. Jedynym jakiego znała i najlepszym jakiegokolwiek mogła mieć. Dał jej swoje nazwisko i traktował jak córkę. Była jedynaczką, ale jemu to nie przeszkadzało. Była jego księżniczką i jeśli ktokolwiek wątpił, że nie da się kochać dziecka, w którego żyłach nie płynie twoja krew to był w błędzie. Pan Miałkowski spełniał każda zachciankę swojej córki, ale przy tym jej nie rozpieszczał. Dlatego Kaja za wszelką cenę chciała przekonać Alę do tego by przyznała się Wierzbowskiemu. Przecież to maleństwo zasługiwało na dwoje rodziców – nawet jeśli ojca miałoby widywać tylko kilka razy w miesiącu. Lepiej taki ojciec niż żaden.
Wszyscy rodzimy się z pustką w piersiach wielkości taty. Nasi ojcowie albo ją wypełniają, albo w miarę dorastania czujemy tę pustkę coraz bardziej... [3]
            - Kaja nie powinnaś się w to wtrącać – Michał uważał, że jego dziewczyna zbyt mocno chce zmieniać świat i bał się, że to może obrócić się przeciwko niej.
            - Nie rozumiesz Misiek. To dziecko powinno znać swojego ojca. Mieć świadomość, że on o nim wie.
            - Kochanie, ale to są ich sprawy, nie możesz wiecznie się wtrącać.
            - Sugerujesz, że tylko to robię? Chcę im pomóc. Przecież nie mogą wiecznie popełniać błędów.
            - Mogą i pozwo… - nie skończył, bo jak burza do mieszkania wpadła Arletta, która poszła dalej nawet bez krótkiego powitania. – No to chyba sobie porozmawiali – stwierdził Kubiak.
            - A mówiłam jej, że nie powinna tego załatwiać. Jemu wyjaśnienia należały się zdecydowanie dużo wcześniej.
            - Pierwsza prawdomówna – skomentował Michał.
            - Nie musisz się ze mnie nabijać!
            - Nie nabijam się, po prostu już wiem, że będziesz nadopiekuńczą matką i będę musiał ratować z tej opresji nasze dzieci.
            - A kto powiedział, że ja będę miała dzieci i to z tobą? – spytała prowokacyjnie i dodała trochę soli do sosu.
            - Mój szósty zmysł. – Kubiak wstał z krzesła i podszedł do niej, a następnie złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Blondynka odwzajemniła czułość. Ona i ona byli wdzięczni losowi za to, że spotkali się na Majorce, że ich drogi mogły się skrzyżować na tym rozstaju dróg i stworzyć coś wspaniałego i mieli nadzieję, że coś trwałego.
Przemoknięte serca miast
I tylko ty i ja szczęśliwi tym dniem
Bo choć zapomniał o nas świat
Mokrzy od stóp do głów nie tracimy nadziei [4]
__________________
[1] Cecelia Ahern
[2] Olly Murs – „History”
[3] Charles Martin
[4] Edyta Bartosiewicz – „Opowieść”
___________________________
Wszystkie rozdziały do przodu są napisane i opowiadanie w moim folderze jest uznane za zakończone.
Do następnego! 

4 komentarze:

  1. A ja mówiłam, żeby Arletta posłuchała się Kai! Mówiłam! A wiesz co Ci teraz powiem? Że żal mi Zbyszka, naprawdę (na Twoim miejscu po tym odcinku wpuściłabym go do przedpokoju, a nie zostawiała samego na pastwę losu!). On chciałby spróbować nawet na odległość, ale Arletta przecież wie lepiej, prawda? A może im naprawdę by się udało, może daliby radę, a tak to raczej już nic z tego nie będzie. Dobrze chociaż że Kaja i Michaś mają szczęścia za dwie pozostałe "parki"!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Macie Wy pomysły, serio xD
      Arletta to Arletta - postać wybitnie denerwująca, nie tylko czytelników :D

      Usuń
  2. To, że ryczę jak bóbr, już wiesz. Naprawdę mnie to poruszyło. Zdecydowanie Zbyszek nie zasłużył na takie traktowanie. Zakochał się w kimś, kto chyba nie dojrzał do prawdziwej miłości i wartościowego związku. Oj uszkodziłabym Arlettę, wyrwała kudły i wszystko inne za jej zachowanie! Nikt mi nie będzie krzywdził Zbysia!
    Kaja i Michał, jedyni wlewający miód w moje serce :) Oby im się układało jak najdłużej.
    Jasne, że Krzysiek powinien wiedzieć. Może być wspanialszym ojcem raz na jakiś czas, niż niektórzy na co dzień. Jeśli dziecko nie dostanie od początku szansy na kontakt z ojcem, to nigdy nie wypełni tej pustki, a nawet pustka pochłonie jego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płakusiaj :* to tylko opowiadanie i to jeszcze mega słabe :*
      Nie zasłużył, ale w życiu nie dostajemy tylko tego na co zasłużyliśmy ;)
      Oj no Michał już swoje wycierpiał :*

      Usuń

Szablon wykonany przez Lady Spark