sobota, 28 lutego 2015

Rozdział czternasty – Ciąża

„Tak zmęczona, zmęczona tymi dramatami [2]
5 grudnia 2010 r.
- Mówiłam, żebyś powiedziała mu wcześniej – Kaja dalej wałkowała ten temat w samochodzie.
- Uspokój się. I co z tego, że mówiłaś?
- To, że gdybyś porozmawiała z nim wcześniej to może inaczej by na to zareagował? On czuje się oszukany.
- Prosił cię żebyś była jego adwokatem?
- Nie, ale wiem co on czuje – rzuciła blondynka.
- Jesteście połączeni emocjonalnie, czy co? Czemu nie pozwolicie mi robić tego co chcę?
- Po prostu ci doradzamy.
- Ale ja nie chce tego! Mam prawo do swojego zdania, błędów i przekonań. Próbujecie mną sterować i chronić przed błędami. Nie chcę tego.
- Arletta, przesadzasz. Chcemy byś była szczęśliwa.
- Ale ja będę! Wy po prostu za wszelką cenę chcecie bym została w Polsce i nie wyjeżdżała. A taka okazja się więcej nie powtórzy. Rozumiesz to? Walczyłam o to kilkanaście dobrych miesięcy. Konkursy, testy, rozmowy i kwalifikacje. I co teraz mam zrezygnować, bo co? Bo się zakochałam?
- Sama sobie odpowiedziałaś. Skoro go kochasz to powinnaś chcieć być blisko niego lub powiedzieć mu wcześniej o wyjeździe i dać mu prawo do decyzji czy chce się angażować w taki związek czy nie.
- Nie musiał się angażować – wypaliła Arletta i gwałtowanie zahamowała.
- Nie zrobiłby ego gdyby wiedział co planujesz, gdybyś była z nim szczera i nie ukrywała wyjazdu. – Kaja upierała się przy swoim. – Złamałaś mu serce.
- Tak będzie lepiej. Poznałam już trochę Zbyszka i wiem, że chciałby ciągnąć związek na odległość, a ja nie umiem w takim żyć. To ja musiałabym jeździć do Polski, a nie on do mnie. To ja musiałabym cały czas z czegoś rezygnować a nie on, bo dla niego ważna jest kariera. On musi się ciągle przenosić z miasta do miasta, z kraju do kraju. A ja nie chcę tak żyć. Nie będę umiała zrezygnować z siebie.
- Czemu mu tego nie powiedziałaś?
- Nie zrozumiałby. Trwałby przy swoim i upierał na taki waśnie związek – na odległość. A ja tak nie chce.
Upór, przyjacielu, nie uznaje żadnych argumentów i dlatego jest tak nieodparty. [1]
- Mimo wszystko alej uważam, że źle to rozegrałaś – Kaja obstawiała dalej przy swoim.
- Możemy się tym teraz nie zajmować? Mamy ważniejszy problem na głowie. Spróbuj skontaktować się z Alą – Artletta odetchnęła z ulgą, bo udało się jej myśli przyjaciółki odepchnąć od niej na dobre kilka godzin.
Doceniała pomoc blondynki, ale była dorosła i doskonale wiedziała co ma robić. Decyzję o wyjeździe podjęła już dawno i nie zamierzała tego zmieniać dla Zbyszka. Za dużo walki ją to wszystko kosztowało. Za dużo poświeciła. Nie chodziło jej o koleżanki ze szkoły średniej. W każdą sobotę one szły na imprezę a ona siedziała nad ćwiczeniami z włoskiej  gramatyki i przez kilka godzin katowała różne koniugacje czasowe. Poświęciła czas zabaw na rzecz nauki, ale nagroda była tego warta. Nagroda była czymś co miało jej wynagrodzić te wszystkie samotne soboty. Oczywiście mogą o tym wszystkim powiedzieć od razu, ale miała pewność, że on by tego nie zrozumiał. Przekonywałby ją do tego żeby została, a ona koniec końców by mu uległa.
Postanowiła jednak w obecnej chwili się tym nie przejmować. Miała ważniejszy problem jakim było zniknięcie najlepszej przyjaciółki, która nie zostawiła nawet znaku życia. Mielewska miała tylko nadzieję, że Ala wróciła do Częstochowy, bo jeśli nie to zmarnowały kilka godzin jazdy.
W końcu dojechały na miejsce. W rodzinnym domu Alicji paliły się światła. Arletta szybko wysiadła z samochodu i z ręką na ramieniu zadzwoniła dzwonkiem. Na podjeździe pojawiła się pani Lipińska. Otworzyła im furtkę i bez słowa zaprowadziła do domu.
- Czy jest Ala? – Kaja nie mogła wytrzymać tego milczenia. Jednak zawsze odczuwała pewien respekt przed mamą jej najlepszej przyjaciółki. Ta kobieta paraliżowała ją samą postawą i spojrzeniem.
- Oczywiście, że jest. A co was sprowadza? – nie dało się ukryć również tego, że nie uważała Arletty i Kai za najlepsze towarzystwo dla jej pierworodnej.
- Alicja nagle zniknęła z mieszkania. Nie odbierała telefonów… - Arletta nie zdążyła nawet dobrze wypowiedzieć swojej myśli, bo przerwała jej rodzicielka Ali.
- Mogłyście do nas zadzwonić.
- Nie chciałyśmy martwić jeśli okazałoby się, że jej nie ma w domu – wyszeptała Kaja.
            Lipińska oceniła obie dziewczyny i pokiwała tylko głową, a następnie zaprowadziła je do salonu gdzie siedziała jej najstarsza córka. Alicja gdy tylko zobaczyła Kaję i Arlettę natychmiast do nich podeszła i przytuliła je do siebie.
            - Oszalałaś?! Odchodziłyśmy od zmysłów – powiedziała Kaja, gdy usiadły na kanapie.
            - Trochę wszystko się pokomplikowało… mamo zrobisz nam herbaty, proszę – rudowłosa nie była zachwycona tym, że musiała wrócić pod baczne oko rodzicielki. Kochała mamę, ale jej poglądy i spostrzeżenia doprowadzały ją do szewskiej pasji.
            - O co chodzi? Zniknęłaś tak nagle – Arletta przeszła do rzeczy, gdy tylko pani Lipińska wyszła z salonu.
            - Jestem w ciąży…
            -… co?! – Kaja nie panowała nad sobą i stanęła na nogach. – Z kim?
            - Usiądź. Z Wierzbowskim.
            - Powiedziałaś mu?
            - Kaja… może najpierw spytałabyś się jak Ala się czuje? Nie wszyscy od razu lecą z takimi nowinami do biologicznego ojca. – Arletta spojrzała na rudowłosą i ujęła jej rękę. – Jak się czujesz?
Tak zmęczona, zmęczona tymi dramatami
Już dość, już dość
Chcę być wolna
Jestem tak zmęczona, tak zmęczona [2]
            - W porządku. Mam lekkie mdłości, ale daję radę. Kaja, nie powiedziała mu i nie zamierzam… On ma ułożone życie, ma dziewczynę i plany na przyszłość. To może mu wszystko skomplikować, a ja dam sobie radę sama.
            - Co masz na myśli? – Arletta nie dała dojść do głosu blondynce.
            - Urodzę i wychowam, tak jak radzi mi ojciec. Mama nie chce o tym słyszeć i upiera się o adopcji, ale nie mogę tak. To dziecko nie jest niczemu winne. To nasza głupota i tyle.
            - Powinnaś mu powiedzieć – blondynka wyparowała to zdanie szybciej niż Mielewska zdążyła pogratulować Ali wyboru. Nie była  pewna czy ona podjęłaby taką samą decyzję co rudowłosa. Jednak podziwiała ją i nie zamierzała tego przed nią ukrywać. Urodzenia dziecka mężczyzny, którego wcale się nie znało było odważnym krokiem. Przecież Ala nie wiedziała czy w rodzinie Wierzbowskiego nie zdarzały się jakieś genetyczne choroby, które wymagałyby kosztownego leczenia. Ona sama pewnie byłaby zbyt przerażona by myśleć tak racjonalnie jak Alicja, która z wyjątkiem ucieczki postępowała zgodnie z logiką.
            - Nie wszyscy są tak prawdomówni jak ty Kajuś – Lipińska uściskała blondynkę. – Uwierz mi, że gdyby był sam pewnie bym mu to powiedziała, ale w takiej sytuacji czy mam prawo rozbijać jego związek? Wchodzić z butami w jego życie? Nie… Dam sobie radę sama. Tata mnie wspiera. Powiedział, że poszuka mi jakiegoś mieszkania, żebym nie musiała znosić zrzędzenia mamy.
            - Ala, ale dziecko musi mieć ojca!
            - Nie musi. Moja kuzynka wychowywała się bez ojca i jakoś nie zauważyłam żeby brakowało jej z tego powodu reki czy nogi, czy też nie umie czytać lub liczyć.
            - Psychicznie z pewnością ją to męczy! Dziecko musi mieć kontakt z ojcem.
            - Kaja, jeśli powiesz o tym Kubiakowi albo Bartmanowi lub też Wojtaszkowi nigdy się do ciebie więcej nie odezwę, rozumiesz? Wiem, że chcesz jak najlepiej, ale to moje życie a ty nie możesz ustawiać go tak by wszyscy byli w nim szczęśliwi. – Alicja postawiła przyjaciółce twarde warunki.
            - To samo próbowałam jej powiedzieć – wyszeptała Arletta.
_______________
[1] Halina Poświatowska

[2] Mary J Blige – „No more drama”
_________________
Puk! Puk! 
Jest ktoś, kto pamięta historię Arletty i Zbyszka?
Przepraszam, że nie było mnie tak długo... Dobra, że zaginęłam i nie dawałam znaków życia, ale wiele spraw mnie przerosło. I chociaż wielokrotnie chciałam usunąć blogi, to jednak coś mi mówiło, że trzeba to jednak skończyć. 
Mam dwa rozdziały do przodu, a dziś planuję napisać trzeci. 
Szablon też nowy i zostaje z nami do końca. 
Pędzę uzupełniać zakładki. 
Jakby ktoś chciał, żebym poczytała jego pomysły to niech zostawi adres bloga. 
Wszystkim, którzy pamiętali: dziękuję i przepraszam. 
Lady Spark 

4 komentarze:

  1. Dobrze, że Ala się znalazła cała i zdrowa i dobrze, że wspiera ją ojciec, bo jak widać matka wie lepiej! -,- A ja mimo wszystko uważam, że Kaja ma rację - Krzysiek powinien się dowiedzieć o tym, że będzie ojcem i oczywiście tylko Ala powinna powiedzieć Wierzbowskiemu. To nawet nie chodzi o to, żeby pomagał jej finansowo, a o sam fakt, że o takich rzeczach nie można milczeć, prawda zawsze wyjdzie na jaw, a im później tym gorzej dla Ali.

    Ale prawda, że Zbyszek i Arletta będą jednak razem? Muszą, oczywiście, że muszą!

    Buźka i bardzo się cieszę, że tu wróciłaś! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jako jedyna się cieszysz :*
      Jasne, że powinna powiedzieć, ale ona go kompletnie nie zna, boi się. To całkiem nowa sytuacja da niej i da niego.
      Nie wiem czy będą!
      :*

      Usuń
  2. Nie przepraszaj. Poukładałaś sobie swoje sprawy, to wróciłaś :)
    Skoro obie decyzje podjęte, to chyba na nic przyjacielskie dyskusje. Dobrze, że jednak Ala schroniła się w domu i jest bezpieczna. W dodatku ojciec zachował się jak należy ;)
    Co do powiedzenia Krzyśkowi.. Rozumiem, że nie chce mu rozwalać planów, ale sama ze sobą się nie przespała, więc on nie jest bez winy. Może się dowiedzieć.
    Arleta albo wybierze miłość albo grę. Skoro od początku stawiała na rozwój, to niepotrzebnie mąciła mu w głowie. Jeśli skoro decyzja dla niej oczywista, to czemu nie powiedziała od razu? Ech...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że wina leży po obu stronach, a ja jestem zdania, że ojciec powinien wiedzieć, że nim zostanie - zwłaszcza, że nie zrobiłam z niego jakiegoś zwyrodnialca.
      Cóż... Cała Arletta - ja sama jej nie ogarniam :D :P
      :*

      Usuń

Szablon wykonany przez Lady Spark