„I cofniemy czas, chociaż o kilka lat. Żebym mogła
być twoja i na ciebie zaczekać. W białą
suknię ubrana, wierność tobie przyrzekać.
[1]”
12 sierpnia 2016 r.
Arletta stała
wśród głośno skandujących kibiców podczas finałowego meczu Letnich Igrzysk
Olimpijskich w Rio de Janeiro. Jak na złość o złoto walczyła reprezentacja
Polski z jej byłym chłopakiem oraz Stanów Zjednoczonych z obecnym narzeczony.
Wiedziała, że z jej obecny związek dla jej przyjaciółek jest mało zrozumiały.
Przecież gdy kilka lat temu zostawiała Zbyszka argumentowała to faktem, że nie
dla niej jest bycie ze sportowcem. Ciągłe przeprowadzki, szukanie nowego
miejsca pracy. Jednak ponownie wpakowała się w coś takiego, ale nie zgodziła
się na wszystko od razu. Długo uciekała Andersonowi. Nie pozwalała mu się do
siebie zbliżyć. Nawet rozważała, że po zakończeniu studiów we Włoszech spróbuje
ponownie skontaktować się ze Zbyszkiem. Nawet zdobyła jego nowy numer telefonu,
ale wtedy dowiedziała się Kai – która stała obok niej w tym dniu – że
przyjmujący układa sobie życie z inną kobietą. Wtedy postanowiła się wycofać.
Nie miała zamiaru znowu burzyć mu tego co sobie zbudował. Przez te kilka lat
jej uczucia uległy zmianie, ale również zdecydowanie się uporządkowały. Dalej
był jej największą miłością życia. Gdyby tylko powiedział jej słowo natychmiast
zostawiłaby Andersona i wróciła trwać przy jego boku. Wyjazd do Włoch zmienił
również jej podejście do miłości i prób zbudowania czegokolwiek. Już wiedziała,
że wymaga to trochę więcej energii niż zakładała na początku.
Z tobą szczęście chcę dzielić na pół
Więc pozwól mi kochać cię, kochać cię znów [1]
Matt, długo próbował ją po tym
pamiętnym meczu przekonać do spotkania na zupełnie neutralnym gruncie. Zgodziła
się, bo liczyła, że jak się zgodzi to da jej spokój. Jednak okazało się, że
jest to bardzo inteligentny facet, z którym spędziła dobre kilka godzina na
rozmowie podczas kawy, gdzie skutecznie obalał jego obraz, który miała w swojej
głowie. Równie długo przekonywał ją do kolejnych spotkań. Nie chciała się po
prostu w nich angażować. Jednak wyszło jak wyszło. Nagle byli po prostu razem i
Arlecie nie przeszkadzało to co mówiły jej przyjaciółki. Bo chociaż minęło pięć
lat od jej wyjazdu to dalej miały do niej żal o to jak się zachowała. Panna
Mielewska gdy one próbowały nawiązać do tego tematu najczęściej milczała, a one
po chwili przestawały o tym mówić. Czy to była miłość? Nie wiedziała, ale z
pewnością coś na ten kształt. W jakiś sposób jej na nim zależało i czuła
przyjemne ciepło w okolicy serca, gdy się uśmiechał. Potrafił rozproszyć jej
złe myśli. Nie umiała porównać tych dwóch uczuć, ale wiedziała, że o Zbyszku
nigdy nie zapomni i zawsze będzie miała do niej spokój.
Każda miłość jest pierwsza. Nieważne, czy
rzeczywiście jest pierwsza, druga czy dziesiąta, zawsze stawia nas w obliczu
nieznanego. [2]
Szatynka czuła się dziwnie gdy tak
obserwowała zmagania Andersona i Bartmana na boisku. Kibicowała oczywiście
polskiej kadrze, bo to właśnie biało-czerwone barwy wywoływały w niej
poruszenie w tym wyjątkowym dniu dla polskiego sportu. Jednak Mat, który przez
wszystkich dziennikarzy sportowych w USA dalej był uważany za Złote Dziecko
amerykańskiej siatkówki, powtarzał od kilku tygodni jak bardzo liczy na ten
medal. Chciał utrzeć nosa wszystkim, którzy niw wierzyli w jego zespół. Chciała,
żeby on też był szczęśliwy w tym dniu, ale wolała żeby to Polacy sięgnęli po
złoto tak jak podczas finałowego meczu Ligi Światowej w Bułgarii.
Nie mogła się skupić na tym co
dzieje się na boisku. Myśli uciekały jej do Polski, do pewnego warszawskiego
mieszkania, w którym mieszkała Alicja i jej pięcioletni synek Adam. Rudowłosa
była wspaniałą matką, która poza swoim synkiem nie widziała świata. Krzysiek
Wierzbowski spędzał ze swoim pierworodnym sporo czasu. Udało im się dojść do
pewnych porozumień i głównym celem dla nich było wychowanie syna na jak
najlepszego człowieka. Żadne z nich nie ułożyło sobie życia ponownie. I chociaż
Wierzbowski próbował i kobiet, które chciały mu zbudować dom nie brakowało – to
on dalej kochał Luzię, z którą od rozstania nie miał kontaktu. Próbował ją
przekonać, że mogą jeszcze być szczęśliwi, ale ona nie chciała go słuchać. Z
kolei Alicja miała problem ze znalezieniem mężczyzny, który chciałby związać
się z kobietą, która miała już dziecko. Takich brakowało, bo nikt nie chciał
dziewczyny z balastem, ale ona nigdy nie żałowała, że urodziła Adama.
Przekonała się na własnej skórze, że miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa.
Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i
niezastąpionym. [3]
Szybko wróciła jednak do Rio, gdzie
wszystko zmierzało najprawdopodobniej do piątego seta, który miał zadecydować o
wszystkim. Zerknęła na blondynkę, która nerwowo szarpała skórki przy
paznokciach. Uśmiechnęła się. Kaja jako jedyna z ich trójki od pięciu lat była
szczęśliwą partnerką życiową Michała Kubiaka. Co więcej na jej dłoni widniał
niewielki pierścionek zaręczynowy, a skromna ceremonia ślubna miała zostać
zawarta dwa tygodnie po Igrzyskach Olimpijskich w urzędzie stanu cywilnego w
Częstochowie. Uznali, że tak będzie dla nich lepiej. Chcieli skromnego wesela,
na którym byliby tylko ci, których kochali i szanowali. Mielewska miała
zaproszenie na ten wyjątkowy dzień dla przyjaciółki, ale cały czas wahała się
czy aby na pewno z niego skorzystać. Wiedziała, że tam będzie Zbyszek, a ona
musiałaby wtedy się z nim skonfrontować, a tego za wszelką cenę chciała
uniknąć. Na każdej imprezie siatkarskiej gdzie się pojawiała to unikała go jak
ognia. Podobnie było w Brazylii. Towarzyszyła Mattowi dopiero od ćwierćfinałów,
ale wiecznie było nieobecna duchem i zamyślona. Nie chciała z nim rozmawiać.
Nie wiedziała nawet co mu powiedzieć. Przecież mógł ją wziąć za najgorszą
kłamczuchę na świecie i wcale nie byłaby tym zdziwiona. W końcu najzwyczajniej
w świecie zamieniła go na lepszy model. Wątpiła czy uwierzyłby, że tego nie
chciała, że chciała do niego wrócić, ale nie mogła mu rozwalać życia drugi raz.
Może nie wyglądała na taką, ale posiadała pewien kodeks moralny i się go
trzymała.
Jednak los chciał, że jestem z nim
Życie nie zawsze jest proste
Z ognia najczęściej zostaje tylko dym
Gdy człowiek ma za sobą już wiosnę [1]
- Spokojnie – ujęła w dłonie ręce
przyjaciółki. – Wygrają to.
- Skąd wiesz? – zielone oczy
blondynki tylko na nią zerknęły i szybko ponownie obserwowały wydarzenia na
boisku.
- Czuję to. W końcu są Mistrzami
Świata, tak?
Chociaż Bartman nie brał udziału w
imprezie organizowanej w jego własnym kraju to jednak do kadry na Igrzyska
załapał się. Może nie grał w pierwszym składzie, ale wydawało się Arlecie,
która spoglądała na niego z boku, że wydoroślał i zrozumiał wiele spraw. Miała
wrażenie, że zaczął rozumieć jak bardzo drużynowym sportem jest siatkówka i jak
ważną role odgrywa każdy zawodnik – nawet ten rezerwowy. W czwartym secie ekipa
z Polskich cały czas przegrywała pięcioma punktami. To nie mogło się tak
skończyć i Mielewska wierzyła, że panowie w końcu się obudzą i odrobią. Nie
musiała długo czekać. Bardzo szybko zaczęli punktować. Najwięcej punktów poszło
z zagrywki Bartosza Kurka, bo aż cztery. Reszta poszła jak po maśle i cała hala
w Rio zaczęła świętować. Dziewczyna rozejrzała się dookoła i zauważyła całą
masę biało-czerwonych flag. Poczuła się dumna i uroniła kilka łez. Poczuła, że
ktoś przeciąga ją przez tłum i kieruje w stronę band. Tym kimś oczywiście była
Kaja, która chciała jak najszybciej pogratulować Michałowi Kubiakowi.
Zatrzymane przez ochroniarza pokazały specjalne wejściówki i już bez żadnych
problemów znalazły się na płycie boiska.
Rozdzieliły się. Mielewska podeszła
do kilku chłopaków z Polski, z którymi się uściskała. Była z niech piekielnie
dumna. Potem szybko odnalazła Matta. Stał oparty o bandy i wpatrywał się w
podłogę. Mocno zaciskał dłonie, aż zbielały mu kosteczki.
- Dla mnie i tak jesteś najlepszy –
szepnęła.
- Szukałem cię – przytulił ją do
siebie. Nienawidziła gdy robił to po meczu. Był cały mokry, klejący… Tego dnia
jednak jej to nie przeszkadzało.
- Z czasem srebro będzie złotem –
zapewniła go i spojrzała mu w oczy.
- Co by było gdyby nie ty? – zapytał
retorycznie i pocałował ją namiętnie. Stali w zupełnym końcu całego parkietu,
więc nie przeszkadzali w przygotowaniu ceremonii dekoracji. W końcu jednak
musieli się rozstać, bo przyszedł czas na wręczenie medali.
Wróciła z Kają za bandy i
obserwowały. Wszystko toczyło się szybko i sprawnie. Wybrano najlepszą drużynę
całego turnieju i Anderson dostał nagrodę dla najlepiej atakującego.
- Zbyszek, cię obserwował – szepnęła
Kaja.
- Życie toczy się dalej. Widocznie
tak musiało być.
- Wiesz… Chyba tak. Może nie
byliście sobie pisani. Byłam zołzą przez te wszystkie lata, co?
- Lekką, ale kolor włosów cię
usprawiedliwia – Arletta przytuliła przyjaciółkę, a po chwili znowu weszły na
boisko gdzie rozpoczęła się walka dziennikarzy o wywiady.
Amerykanin z kimś rozmawiał, więc
ona wdała się w rozmowę z Karolem Kłosem, któremu już drugi wielki turniej z
rzędu dostała się nagroda dla jednego ze środkowych. Nagle usłyszała, że ktoś
chrząknął za jej plecami. Odwróciła się i zobaczyła Bartmana.
- Karol, przepraszam. – Odczekała,
aż środkowy ją zostawi i spojrzała na Zbyszka. Zieleń jego oczu tak samo na nią
działała jak kilka lat temu. Serce zaczęło bić mocniej. Lekki zarost, mocno
zarysowana szczęka, włosy w nieładzie. Właśnie takiego go pamiętała.
- Dawno cię nie widziałem.
- Tak wyszło. Gratuluję –
wychrypiała, bo w gardle jej nagle zaschło.
- Dzięki. Nie wiedziałem, że jesteś
z nim – wskazał głową na stojącego kilkanaście metrów dalej Andersona.
- Zbyszek…
- Z tego co pamiętam, co raczej nie
chciałaś być ze sportowcem. – Chciała mu przerwać, ale nie pozwolił. – A nie…
wybacz, pewnie byłem zbyt biedny. – Ironia wylewała się z każdego jego słowa.
- To nie tak. Nie planowałam tego.
Tak wyszło.
- Oszukałaś mnie.
- Nie.
- Nigdy nie widziałem bardziej
zakłamanej kobiety niż ty. Jemu też takie kity wciskasz?
- Licz się ze słowami Bartman! To
mój przyszły mąż!
- Och, zapomniałem, że ja nie byłem
godny.
Podeszła do niego, aż poczuła bijące
od jego ciała ciepło.
- Oddałabym wszystko żebyś to ty był
na jego miejscu, ale nie mogę cofnąć czasu. To tobie powinnam przyrzekać w
białej sukni, że cię nie opuszczę do śmierci. Może jednak po prostu nie byliśmy
sobie pisani? Zbyszek, nic nie dzieje się bez przyczyny. Wiem, że jesteś teraz
z kimś, więc nie spieprz tego. Pogódźmy się z przeszłością, bo czasu i tak nie
cofniemy, a tych marzeń i tak nie spełnimy.
Popłyniemy daleko
Z naszych marzeń rzeką
I cofniemy czas
Chociaż o kilka lat
Żebym mogła być twoja
I na ciebie zaczekać
W białą suknię ubrana
Wierność tobie przyrzekać [1]
Uśmiechnęła się delikatnie i
pocałowała go w policzek, a następnie skierowała swoje kroki w stronę
Amerykanina. Objął ją w talii i przytulił mocno. Kochali się wzajemnie dalej,
ale ich życia zabrnęły zbyt daleko w czasie rozłąki by móc je tak po prostu
zniszczyć.
Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani
od siebie odejdą [4]
_________________________
[1] Alexandra – „Popłyniemy daleko”
[2] Paulo Coelho
[3] Phil Bosmans
[4] Jan Twardowski
Ilość rozdziałów: 19
Ilość stron: 113
Ilość słów: 33 131
________________________
Uffffff... Dobrnęłam do końca, który początkowo nie tak miał wyglądać. Arletta miała wrócić do Zbyszka i mieli być szczęśliwi, ale wyszło jak wyszło.
Chcę Wam powiedzieć... Mam tyle myśli w głowie, ale jedna jest szczególna: DZIĘKUJĘ.
Wszystkim, którzy pisali komentarze oraz tym, którzy uważali, że lepiej nic nie pisać. Czułam Waszą obecność. Wspaniale było czytać Wasze przemyślenia.
Życzę Wam szczęścia w te Święta Wielkiejnocy. Spokoju serca i cudownego czasu spędzonego z rodziną.
Jakby ktoś chciał jeszcze coś spod mojego pióra przeczytać to zapraszam na: WYBÓR SERCA.
Wasza Lady Spark
Chcę Wam powiedzieć... Mam tyle myśli w głowie, ale jedna jest szczególna: DZIĘKUJĘ.
Wszystkim, którzy pisali komentarze oraz tym, którzy uważali, że lepiej nic nie pisać. Czułam Waszą obecność. Wspaniale było czytać Wasze przemyślenia.
Życzę Wam szczęścia w te Święta Wielkiejnocy. Spokoju serca i cudownego czasu spędzonego z rodziną.
Jakby ktoś chciał jeszcze coś spod mojego pióra przeczytać to zapraszam na: WYBÓR SERCA.
Wasza Lady Spark